środa, 29 maja 2013

#1

RK: Serdecznie witamy wszystkich w pierwszej "właściwej" notce na naszym blogu! Nie zamierzam przedłużać czy niepotrzebnie lać wodę - czekaliście wystarczająco długo (blame studia) na te kilka krótkich recenzji. Chciałabym wspomnieć jedynie o kilku drobnych sprawach.

Fanfiki podzieliłyśmy według fandomów, żeby łatwiej było Wam odnaleźć te, które Was interesują. Mam nadzieję, że taki układ odpowiada wszystkim; jeśli jednak ktoś ma jakieś propozycje zmian odnośnie tej czy jakiejkolwiek innej technicznej kwestii, bardzo proszę o napisanie o nich w komentarzu!


Następne notki pojawią się, gdy nazbieramy odpowiednią ilość materiału. Najpewniej będą krótsze niż ta, ale nie jestem w stanie przewidzieć niczego więcej - wszystko zależy od tego, czy natrafimy na godne polecenia teksty.

Last but not least - propozycje czytelników. Jeśli ktoś z Was chce podzielić się z innymi swoimi fanfikowymi znaleziskami, może wysłać własne recki na adres przeglad.fanfikow@gmail.com. Ukażą się one w następnej notce.

***

AVENGERS

[RK] Love Letter [outtabreath] - Tony/Pepper.

"This is a stupid idea. I'm going to buy her a tiara."
"Miss Potts doesn't want a tiara, Sir."
"A car, then. She needs a car."
"She has a car."
"A better car," Tony said, eyes glazing over slightly. "A Lamborghini. Or a Porsche. Or a Bugatti. I want a Bugatti. Send Potts an email."
"Of course, Sir. The letter, Sir."
Tony (z niewielką pomocą JARVISa) próbuje napisać walentynkowy list/kartkę dla Pepper. Okazuje się to być cięższe, niż by się mogło wydawać... Bardzo sympatyczny i zgrabnie napisany fik.

[RK] Jul [Filigranka]. Humorystyczny drabelek o tym, jak to Loki spędzał Jul razem z rodziną.

[RK] Skrusz i złam - kolejny fik filigrankowego autorstwa (wybaczcie, bardzo mi się podoba jej styl): dlaczego Asgardczycy ustanowili Dzień Lokiego i jakie były tego skutki.


FINAL FANTASY

[RK] Wchodzi człowiek - istota świadoma - do windy, a tu schody [Filigranka] - FF7.
„A i wtedy" podsunęła mu zjadliwie pamięć „Gast był lepszy. Nigdy mu się nie trzęsły ręce. Co to za naukowiec, któremu się ręce trzęsą przy podawaniu byle kontrastu? Marna namiastka..." nim zdążył porządnie rozpocząć tyradę – przydatną, bo separującą od nieznośnej rzeczywistości – małpa zwinnie przeskoczyła z ramienia Hoja na to SOLDIERa. Zaczepiając przy okazji pazurami o jego srebrne włosy. Mężczyzna wstrzymał chęć rozpłaszczenia zwierzaka na ścianie. 
— Mógłby pan, profesorze, pilnować swoich obiektów? — spytał za to chłodno. 
— Ciebie? A nie jesteś już aby dostatecznie duży, by radzić sobie samemu, hm? Ktoś tu niedawno urządzał sceny, że jest dość dorosły, by nie trzeba było za nim wszędzie łazić, dość dorosły, by nie potrzebować opieki i pilnowania — bąknął sarkastycznie badacz, nie podnosząc wzroku znad pisma.
One-shot z Sephirothem i Hojo zatrzaśniętymi w windzie. Już dawno nie czytałam tak dobrze przedstawionego Hojo w nie-angstowym fanfiku. Dodatkowy plus - zmutowana małpka bawiąca się włosami Sepha.

[RK] Dance [Crispy Gypsy] - FF9, Amarant/Freya
“I’m surprised to see you here,” she admits finally, drifting back from memories into the Alexandrian ballroom as a string waltz begins and dancers shift into new position in front of them. “I didn’t think soirees were quite your typical haunting ground.” 
“They’re not,” he replies bluntly, almost ignoring her light sarcasm. “The monkey found me. Had me followed and bugged for 2 fucking weeks, figured it’d be easier on me if I made a show.” 
“What, not for old time’s sake?” 
“More like he’s more likely to fuck off and leave me be for a few years after this.” 
Freya laughs, a different beast than the half-hearted twitter bred from diplomatic elbow rubbing.
Kilka lat po wydarzeniach z gry, Freya zmuszona jest uczestniczyć w jednym z aleksandryjskich balów. Nie jest to otoczenie czy sytuacja najbardziej jej odpowiadająca... szczęśliwie, znajduje ciekawsze towarzystwo, niż elitę miasta - a przy okazji dowiaduje się, że Amarant i taniec niekoniecznie pasują do siebie jak pięść do nosa.
Do tego fika naprawdę nie mam się jak przyczepić; zwłaszcza fani relacji między Freyą i Amarantem nie powinni go ominąć, ale każda osoba chcąca przeczytać finalowy tekst, w którym dobrze oddane są charaktery postaci, może śmiało sięgnąć właśnie po Dance.


FULLMETAL ALCHEMIST


[Jess] Cyber Punks [Morgstang]
"How the hell did a little kid get the position as leader in one of the strongest gangs in Amestria anyway?"

"Strength, cunning, charisma… who knows? There are a lot of qualities that can get someone into power, Roy. I hear he's also quite the genius.”
Są takie fanficki, które zaczyna się czytać bardziej z ciekawości czy nudy i nie spodziewa się, że okażą się tak dobre, jak na końcu się okazują. I to jest właśnie jeden z nich. Zacznę od tego, że nie jest to opowiadanie długie, ale nieukończone, bo wiem, że wielu to odstrasza, mnie zwykle zresztą też. AU - kolejny powód, dla którego można zrezygnować. A jednak.
Krótko o fabule - jest rok 2100, Edward Elric jest przywódcą gangu, Roy Mustang dostaje rozkaz infiltracji tej grupy... Co to ma wspólnego z kanonem? Cóż, Ed nadal jest Stalowym, tylko tym razem, można powiedzieć, cyborgiem. Ściganym przez wojsko. Starającym się chronić tych, którzy są mu bliscy, paranoicznym, borykającym się z komplikacjami eksperymentu, jaki przeprowadzili na nim państwowi naukowcy - ale nadal Edem.
Czemu mi się podobało? Nie tylko dlatego, że byłam ciekawa i wynudzona. Może miejscami technika pisania nie powala, patrząc na ten tekst z perspektywy paru godzin po jego skończeniu, początek nie zapowiada się tak dobrze, jak potem rozwija się ciąg dalszy, ale podoba mi się pomysł na ten alternatywny świat, utrzymanie go w paraleli do kanonu i rozwinięcie bohaterów. Jeśli jeszcze was ten opis nie odstraszył, myślę, że warto rzucić na to okiem.

[Jess] Men and Angels [Laora]
If her Edward grows another ten years or so, he would look just like this boy.
But...it doesn't make sense!
(The small voice in the back of her mind reminds her that nothing is making sense right now.)
But this—it just can't be happening. What kind of transmutation could age the alchemist involved? And even if that's truly what happened...
Where is Al?

Jeśli jesteście emocjonalnie przywiązani do bohaterów Fullmetala i nie czujecie się na siłach mierzyć z potencjalnym łamaczem serca, NIE czytajcie tego opowiadania. Mówię jak najbardziej poważnie.
Wszyscy znamy ten trick, podróże w czasie. Cofnąć się, coś zmienić, czegoś się dowiedzieć... Ale naprawdę rzadko kiedy autor myśli o wszystkich konsekwencjach. A więc bracia Elric cofnęli się w czasie do swojego dzieciństwa? Cudownie? Nie do końca. Bo jednocześnie młodsze odpowiedniki rodzeństwa wylądowały w przyszłości. Spotkanie z matką dla starszej dwójki też nie jest takie kolorowe. Jak mogliby jej wyjawić całą prawdę?
Nawet nie jestem w stanie opisać krótko, w kilku zdaniach, czemu tak bardzo podoba mi się fanfick. Jeśli szukacie tak zwanych “feels”, to je tu znajdziecie. Jeśli ich nie szukacie - też. W końcu nic nie może być zbyt cudowne, a nic nie boli tak cudownie, jak porządne gnębienie postaci w wykonaniu wprawnego autora.

[Jess] Miss the girl [Evil_Little_Dog] - EdxWin.
(...) Edward told it, reaching for his whiskey glass.

There was a foot in the way.

Edward blinked at the foot. As feet went, it was kind of nice, in a shiny patent leather shoe that reflected his glove. A delicate ankle rose above the top of the shoe, attached to a calf that disappeared into a frothy dress hem in dark grey. Edward found himself admiring a trim waist and hands and wrists gloved almost to the elbows. His gaze lingered for a split second on a well-displayed pair of breasts though somewhere, deep in his brain, something warned him that maybe he'd better move. He wasn't sure why just yet, perhaps that second sense that had done him so well in the past in his battles. But the whiskey he'd consumed made his reaction time sluggish, so his eyes wandered the rest of the way up a slender throat to a pair of burning blue eyes, set in a face framed by cornsilk hair.

That second sense clamored for him to move, run, slap his hands together so he could melt the floor beneath him but Edward was frozen, staring up at her. He couldn't even feel the dog pawing at his chest any more. 
"Don't you have anything to say, Edward?" The steel whip in her voice lashed at him before he could react and he gaped, unable to reconcile this woman with the girl he'd left behind so long ago.
Jest parę powodów, dla których ten fanfick przypadł mi do gustu. Pierwszy - dobrze pomyślane umiejscowienie akcji w czasoprzestrzeni. Ostatnio poszukuję tekstów, które są kontynuacją mangi, a nie spin-offem, ponieważ oryginalna fabuła zostawiła mnie z ogromnym poczuciem niedosytu. Drugi powód - długość. Skoro się już coś czyta, to dobrze, jeśli się nie kończy zbyt szybko. Tyle można wyniuchać bez zaglądania do samego fanficka. Chcecie osobistych opinii?
Proszę bardzo. O ile zwykle daję tekstom angielskim spory margines błędu, zakładając, że może po prostu nie rozumiem niektórych sformułowań lub nie czuję stylu, to tutaj tego marginesu nie musiałam ustawiać zbyt szeroko. Jak się zdaje, tekst jest napisany naprawdę na poziomie (i nie ma irytującego, monotonnego “said X, said Y” - ani niczego, co sklasyfikowałabym jako błąd sztuki), czyta się płynnie, opisy nie przeszkadzają, nie trzeba ich omijać ze znudzeniem. Ciekawie wykreowana psychika szalonego antagonisty, protagoniści wcale nie są idealni, a już na pewno nic nie idzie im jak z płatka. Merysujstwa - nie ma. Odpowiednia dawka humoru, postacie zachowały swój charakter, a wszelkie wydarzenia są dopracowane, a nie z, prawie przysłowiowej, pragęby wzięte. Jednym słowem - fabuła dobra, utrzymująca przy czytaniu, styl gładki, widać, że to nie pierwszy tekst tego autora, nie ma błędów, które przyprawiają o palpitacje. Jakieś minusy?... Cóż, może brak silnego zakończenia, trochę mi brakowało tego - ale jest ono ciekawe. Nie do końca happy end, nie do końca tragedia. Takie spokojne i w klimacie.
Jeśli przypadnie wam do gustu - to polecam też All the Flowers Growing Wild spod tego samego pióra - klimat dość podobny, z tym, że akcja dzieje się w trakcie mangi (co nie przeszkadza w niczym).

[RK] Pięć Powodów [Filigranka] - 5 drabbli o transmutacji w złoto z kart historii Amestris. Zgrabnie napisane i z pomysłem.

[Jess] Wanderlust [Poisoned Scarlet]- EdxWin.
Winry was pregnant? No. Not was, had been. She had already given birth and, according to those two numskulls, it was his child she had given birth to. 
Edward felt his head spin and he slowed down. His child...? 
"Wait, rewind, Winry and I haven't..." Ed thought back to that musty summer day and how she had been in that too-tight tube-top and too-short shorts. How her flat stomach had him itching to run his tongue—  
"Uh oh," he whispered, wide eyed. 
She had been pregnant? 
He was a father? 
A dead father? 
I majorly fucked up.
Kolejny z serii wielorozdziałowych EdWinów, jakie polecam. Krótko o fabule - Ed i Al wyruszają na przeszpiegi do Drachmy, gdzie sąsiedzi Amestris szykują się do wojny. Wkrótce zostają uznani za zaginionych w akcji. A w międzyczasie - Winry odkrywa, że jest w ciąży. Z Edem, który rzekomo nie żyje. Sprawy komplikują się i w Drachmie, i w Amestris, bo nie dość, że ciężko jest wychowywać syna w pojedynkę, to jeszcze wrogowie kraju planują porwać rodzinę Stalowego Alchemika, ponieważ nie wierzą w jego “śmierć”.
Nie jest to fanifck skupiający się szczególnie na przemyśleniach postaci, nie jest specjalnie głęboki, ale jest przyjemną wizją wcale-nie-tak-spokojnej rodziny Elriców. Nie ma tu swojskiego życia przy ciepłym kominku, ale pomysł na fabułę jest dobrze wykorzystany.

GUNDAM WING

[RK] The Executioners [Experimental]
"For your information," I told him, "I happen to have Maasai blood in me."
"Fascinating," he said, in a way that made it sound like anything but, and dug around in his locker — which I was thinking was too close to mine.
"Well, you said you were curious," I said. "I bet you don't even know who the Maasai are."
Alex rolled his eyes. "Warrior tribe native to Kenya," he said with a sigh of irritation. "Usually a little taller, though. I'm not stupid, kid. I bet you're proud."
"That's right," I told him. "I am. And I don't appreciate people like you belittling that." He looked up at me, sort of sideways like, with this kind of holier-than-thou air of indifference — you know, the kind that compels people to commit aggravated assault. "And I especially don't like it when people like you act like you're so much better than me," I said. "You know, people like you get their asses kicked at dinner time."
Alex just shut his locker and smiled lopsided at me. Looking down his nose again. "The ass kicking will have to wait, kid," he said. "I have a class." He reached past me for his laptop. "Nice meeting you, Mueller," he said over his shoulder, and then left.
Pierwsze spotkanie Alexa i Muellera w akademii wojskowej i początki ich przyjaźni. Mam straszny sentyment do tego tekstu; rozwija postacie, które w anime pojawiły się jedynie przez chwilę i nie odegrały specjalnie dużej roli - i robi to dobrze, w zgodzie z tą odrobiną charakteru, którą zaprezentowały w kanonie. Fik nie jest pozbawiony błędów, ale mi nie przeszkadzały one w czytaniu (chociaż może dlatego, że mam słabość do duetu A&M, i jestem w stanie przeczytać o nich nawet najgorsze szity - nie, żeby The Executioners było jednym z takich przypadków).
Dodatkowo, jeśli chodzi o Alexa i Muellera, mogę polecić jeszcze drugi tekst tej samej autorki: Daylight (ale z góry ostrzegam, że to jest już slash, i to oznaczony +18).


HARRY POTTER

[RK] A ty noś, noś, noś długie włosy [Filigranka] - drablik o Syriuszu i zapuszczaniu włosów... z zaskakującym i mocnym zakończeniem.


HOMESTUCK

[RK] Primary Colors [RobotSquid] - slash Sufferer/Psiioniic, lekke AU.
“Look, Rosa, look what I found!” he announced happily.  “He was outside, all by himself, and I saved him, Rosa.”
Od czego by tu zacząć, jeśli chodzi o “Primary Colors”... mam do tego fika mieszane uczucia. Może dlatego, że im bardziej lubię jakiś pairing, tym większe mam wymagania wobec tekstów skupiających się na nim - a SuffPsii jest w ścisłej czołówce moich ulubionych homestuckowych shippów. Krótko - o czym jest tekst? Jak się łatwo domyślić, o losach Sufferera (tutaj noszącego imię Carmine) i Psiioniica, od ich pierwszego spotkania aż do śmierci. Chociaż ich związek jest tu głównym tematem, to oczywiście nie tylko o nim pisze autor. Przez trzydzieści rozdziałów przewija się wiele postaci (w tym większość Przodków), wiele miejsc, a i dzieje się sporo. Muszę przyznać, że “Primary Colors” wciąga, i to bardzo - jak w końcu zabrałam się za czytanie, to ciężko mi było się od niego oderwać.
Oczywiście, musi być jakieś ale. Fik jest, IMO, bardzo, bardzo nierówny. Niektóre fragmenty są naprawdę dobre, niektóre relacje przedstawione bardzo ciekawie (dynamika na linii Dualscar/Psiioniic)... ale autorka ma tendencje do powtarzania pewnych kliszy. Wypowiedzi Dolorosy przypominają mi typową Matka Z Amerykańskiego Thrillera, Carmine jest Niemalże Bez Skazy, choć Nieco Naiwny, a Condesce skojarzyła mi się z disnejowską Złą Królową (którąkolwiek z nich). Gdy teraz nad tym myślę, to chyba właśnie to, razem z obecnym tu i ówdzie przesadnym patetyzmem i dramą, najbardziej psuło mi radość z czytania. Nie zmienia to faktu, że fanfik jest w porządku, i w gruncie rzeczy warto się z nim zapoznać - nawet nie dla samego wątku romantycznego (który mnie osobiście w tym wydaniu ani grzał, ani ziębił), a dla tych paru naprawdę dobrze napisanych scen.

[RK] A Sailorman’s Hymn [Vast Derp] - Sufferer/Psiioniic, z lekkim Condesce/Psiioniic i Sufferer/Disciple przewijającym się tu i ówdzie.
>i am the Helmsman 
>the Helmsman system monitors and provides support for the following onboard functions 
>_ 
>life support 
>communications 
>surveillance 
>weapons calibration 
>CG 
>pilot has requsÖŠ“ðthorization 
>interface with the pilot is not permitted 
>access menu y/n
Powiem tak - nie ma tutaj niczego, na co narzekałam w “Primary Colors”. Jest za to świetnie przedstawiony Sufferer, i jeden z moich ulubionych motywów: Psiioniic, który nawet po śmierci nie potrafi odseparować się od statku, za którego silnik robił przez wiele setek lat. Nie chcę zdradzać za wiele, ale bardzo polecam całość - jeśli chodzi o Homestuck, to ten tekst jest jednym z moich ulubionych fików ever.

[RK] The only recipe for lasagna you'll ever need [urbanAnchorite] - slash; John/Karkat; nieco AU.
Explain to cooking comrade what lasagna is and why it is awesome. Explain third time. Cheerfully ignore noises of disdain!
Fabułę można streścić jednym zdaniem: co się dzieje, kiedy dwójka przyjaciół postanawia wspólnie po raz pierwszy raz zrobić lasagne. Chaos, fluff i eksperymenty kulinarne, a wszystko to napisane “w formie przepisu”.

[RK] Language Barriers Sure Are Frustrating [calibratingentropy] - lekkie AU.
"What is all that motherfucking noise up in my hear ducts? They really make all those motherfucking moaning sounds when they talk?"
Głowne założenie fanfika: trolle i ludzie posługują się podobnym językiem... ale różni ich wymowa słów - a wręcz w ogóle sposób werbalnej komunikacji. W związku z tym, pierwsze spotkanie beta-dzieciaków i ekipy Karkata nie przebiega szczególnie dobrze - za to sam fik czyta się zdecydowanie przyjemnie. Szczęśliwie, jest to przykład fajnego pomysłu nieskopanego podczas realizacji.

[RK] Karkat Vantas’s Guide to Safe Sex With Aliens [mercurialMalcontent] -  lekkie AU (Wszyscy Żyją I Mają Się Dobrze); spora ilość przekleństw (jak na Karkata przystało) i (jak łatwo się domyślić po tytule) tematów okołoseksualnych.
DID I MENTION THAT READING THIS GUIDE IS MANDATORY? BECAUSE IT IS. EVEN FOR YOU, EQUIUS, I DON’T CARE IF YOU HAVE TO ALCHEMIZE A MILLION SHITTY TOWELS TO DEAL WITH IT.
Tytuł fanfika właściwie w zupełności streszcza, o czym on jest: Karkat, jako Odpowiedzialny Przywódca, postanawia pouświadamiać towarzystwo, aby uniknąć niezręcznych czy wręcz niebezpiecznych sytuacji... i oszczędzić sobie choć odrobinę nerwów. Bardzo karkatowe, a mi osobiście wcale nieźle wymasowało przeponę.

[RK] Like Forgetting The Words [elwing_alcyone] - slash Alpha!Dave/John; sadstuck; nieco AU.
You’re six years old and your best friend is Jon Emmet. You knew Jon would be your best friend the moment you heard his name, just like you know when the school bell is going to ring in the afternoons, before it ever does. He wears glasses and his favourite colour is blue, and sometimes you get water in his hair deliberately and make him spike it up. It looks better that way.
But he doesn’t like music and he doesn’t like watching movies, and his favourite things (soldiers and tanks and dogs and trains) keep catching you off-guard; it’s like the time you weren’t paying attention on the field trip and suddenly looked around to find that you’d wandered into a different group, and were surrounded by kids you didn’t know.

W post-scratchowym świecie, Dave od dzieciństwa ma wrażenie, że czegoś (kogoś) brakuje w jego życiu; nie jest jednak w stanie określić, czego dokładnie. Fik nie wybitny, ale wciąż całkiem niezły; niby niewesoły, ale z otwartym i prawie że optymistycznym zakończeniem. Osobom, którym się spodoba, polecam zapoznanie się z jego siostrzaną (dosłownie, bo skupiającą się na Rose) częścią, Wasted Daylight, autorstwa MacaroniSwirls.

HOUSHIN ENGI

[RK] Scalpel [MearlDox] - slash Unchuushi/Taiitsu.
I want to cut you open.
Monolog (ciąg myślowy?) Unchuushi’ego. Tekst na tyle krótki, że w zasadzie niewiele więcej da się o nim powiedzieć, ale dobrze oddaje charakter tej postaci. Ba, to chyba najlepsze jego przedstawienie w nie-humorystyczny sposób, jaki znalazłam w jakimkolwiek fanfiku.


HUNTER X HUNTER

[RK] A Series of Enlightening First Meetings [lunartick]
(...)it is still very rude to stick your pubic hair into another man's arm. People these days have no sense of decency at all.
Seria krótkich, humorystycznych tekstów na temat pierwszych spotkań niektórych bohaterów. Łatwo się czyta i jest (przynajmniej według mnie) bardzo “in character”. Zwłaszcza fani Ryodanu powinni się z nią zapoznać - skupia się w dużej mierze wokół postaci Pająków i są oni bardzo fajnie przedstawieni.

[RK] A Treatise on Hope and Despair [volta_arovet] - Ryodano-centrycznie.
"How are they?" Quoll asked, turning from the bottled pair of eyes he had been gazing at. Dancho's eyes were dark and warm and his tiny smile made Franklin's heart leap--would make anyone's leap, because that's who Dancho was. 
"They're nothing special," Franklin confessed, resisting the urge to fiddle with his fingers' chains. 
"Ah," Dancho frowned, turning back to the glass. "I suppose it's not unexpected to end this on a quiet note, though there are many who find utter despair attractive." 
"Despair is not a pretty thing," Franklin said softly. "It was better when they had hope, rather than merely delusions."
Krótka scena z wydarzeń podczas masakry Kurutów. Tekst może nie najlepszy (chociaż wciąż dobry), ale bardzo podoba mi się przedstawienie relacji między członkami Ryodanu (które można wyczytać w zasadzie między wierszami) i ogólnie ich charakterów. Zwłaszcza przypadło mi do gustu to, jak przedstawiony jest tu Franklin, z którego punku widzenia opisane są zdarzenia, oraz Shalnark, który odgrywa w nich sporą rolę.

[RK] Playdate [kurage].
Still, she knew – as she knew to blink in the face of bright light – that she wanted to run away right now, more than she'd wanted anything else in her life. She also knew that doing so would be a fatal error.
Krótki, ale mocny tekst. Poszukując Gona, Hisoka składa odwiedziny Mito...



MUSHISHI

[RK] Bridge of Thought [Rphoenix]
It had curling fronds like a fern or a sea worm, which extended and retracted from a central core. It was radially symmetrical. Perhaps it was most like a sea anemone, if a sea anemone was spherical, the size of a man's head, and entirely composed of spinning flakes of phosphorescence in shifting colors, like a whirlwind of petals or bits of a rainbow. 
Ginko approached the shimmering mushi with careful, slow steps, though what he meant to do was not at all cautious. He would have touched it, but it touched him first. A tentacle darted out to touch his cheek, and he felt that curious presence invade his mind.
Ginko odwiedza kolejną wioskę, w której ludzie giną z powodu tajemniczego mushi. Historia o tyle ciekawa, że przedstawiona z nietypowego punktu widzenia.

[RK] Wtopiony w wodę miasta brzeg [Filigranka] - zbiorek dłuższych (pierwszy rozdział) i krótszych (drugi) scenek z pracy Ginko, z dobrze zachowanym  klimatem serii.


ŚWIAT DYSKU

[RK] Szarlotka Patrycjusza [Minerwa]
- (...)Czy jesteś pewien, że dokładnie zamknąłeś drzwi? 
- Cztery klucze, wasza lordowska mość. I dodatkowo dwie kłódki. 
- Znakomicie. Wobec tego czytaj po kolei. 
- Weź cztery iaica, bacz ieno, aby kurze były, gęsie, kacze ani też pelikanie się nie nadayą.
Okoliczności zmuszają Lorda Vetinariego, Patrycjusza Ankh-Morpork, do... upieczenia szarlotki. Bardzo w klimatach Pratchetta, bardzo leciutkie i na tyle smakowite, że samemu zaczyna się mieć ochotę na zrobienie ciasta.


TOMB RAIDER

[RK] Neither Real Nor Fake - drabble  autorstwa Like Your Spell. Niestety, widzę, że oryginał usunięto z ff.net, ostało się tylko moje tłumaczenie. W każdym razie, nie chcę spoilerować, więc mogę powiedzieć tylko tyle, że warto przeczytać (ba, nie tłumaczyłabym w końcu byle czego!).


TRANSFORMERS 
[RK] Odd Moments [Demyrie] - Transformers: Animated; AU, humanizacja; przebłyski sleszu w niektórych rozdziałach; wiele pairingów, spośród których tym najbardziej “wiodącym” jest chyba Megatron/Starscream.
"Shockwave…" Megatron rumbled miserably. "Yes sir?" "What have I done wrong?" Shockwave paused tactfully, sole remaining eye blank as the rest of his plain face. "That's a rather large question, my liege. Where and with what focus should I begin? Furthermore, to what definition of wrong are you referring—functionally incorrect, ill-executed or moral?"
Last but not least - świetny zbiór krótkich tekstów z alternatywnej, zhumanizowanej wersji świata TFA, gdzie większość Autobotów to członkowie policji Detroit, Decepticony zaś - pracownicy korporacji D-Con. Historie w “Odd Moments” są naprawdę dobre, zachowanie postaci wiarygodne i zgodne z charakterem (może za wyjątkiem Soundwave’a, który jest tutaj raczej OOC - ale nawet w jego przypadku nie są to zmiany przeszkadzające w cieszeniu się lekturą). Myślę zresztą, że nawet osobom nie znającym fandomu mogłaby spodobać się ta seria fików (ba, mnie samą zachęciła ona niegdyś do zapoznania się z TFA). A jeśli ktoś jest zainteresowany, ale nie chce się męczyć z angielskim - swego czasu przetłumaczyłam dwa rozdziały: #14 i #29.
(Warto też dodać, że na deviantartowym koncie autorki można znaleźć całkiem sporo artów ze świata Odd Moments.)

***